Imię to część naszego wizerunku, dlatego trudno znaleźć osobę, która chociaż raz nie próbowała poznać znaczenia swojego imienia. Wielu oczywiście nie przyzna się do tego otwarcie, jednak ogromna popularność niezliczonej ilości publikacji, z których każda stanowi niejako bank imion, świadczy o czymś zgoła innym. Chcemy wiedzieć wszystko o naszych imionach, utożsamiamy się z nimi, a nawet staramy się być podobni do postaci, które przed nami były Tomaszami, Maciejami czy Aleksandrami.
Wpływ kultury na imię.
Onomastyka, czyli nauka zajmująca się między innymi pochodzeniem imion wbrew pozorom jest dyscypliną szalenie ciekawą. Okazuje się, że brzmienie, charakter i znaczenie imion ściśle wiąże się z cechami narodu, z którego się wywodzą. Pomijając fakt, że dzisiaj jesteśmy w stanie fonetycznie rozpoznać wiele języków, wcale ich nie znając, kojarząc brzmienie imienia, moglibyśmy zadać sobie trud odgadnięcia, czym zajmowała się dana nacja. Bo cóż sądzić o Skandynawskim Gunvaldzie, Borgarze czy Rangarze? Wyobraźnia natychmiast podsuwa wizerunek wielkoluda odzianego w skóry, dzierżącego potężny topór.
A co powiecie o greckiej Amarancie, Chryzantii lub Gorgonii? Czyż nie widzicie pięknych kobiet w otoczeniu kwiatów recytujących cudowną poezję przy dźwiękach harfy? Chciałoby się powiedzieć „zdradź mi swe imię, a powiem Ci, z jakiego narodu jesteś”. Szczególnie jaskrawo widać to na przykładzie imion rdzennie pochodzących z ziem obecnie polskich. Bożydar czy Bogumił świadczą dobitnie o znaczeniu wiary dla naszych antenatów. Świętobor dowodzi, że doceniano siłę i męstwo, a Mściwój był ostrzeżeniem, że krzywdy zostaną honorowo, ale i okrutnie pomszczone. Podobnie z imionami kobiecymi. Boguwola z pewnością znaczną część czasu spędzała przy ołtarzach, Dobromiła zapewne cieszyła się poważaniem i miłością otoczenia a Wyszeniega sprawiała rozkosz.
Imiona dzisiaj.
Chociaż wydaje się, że to wszystko nie ma dzisiaj znaczenia, wierzcie mi kochani rodzice, Wasze dzieci prędzej czy później sięgną po bank imion, choćby z czystej ciekawości. Możecie więc choć trochę się postarać, by po takiej lekturze poczuli motylki w brzuchu, a nie zamykali czym prędzej książki, starając się jak najszybciej o niej zapomnieć.